Długo zastanawiałem się, gdzie pojechać na tegoroczną wyprawę z sakwami. Krym? Mołdawia? A może Francja? W decyzji pomogła porada rodziców, którzy odwiedzili rok wcześniej mało znany wśród polskich turystów archipelag, leżący między Szwecją i Finlandią. Decyzja zapadła – jedziemy na Alandy!

Początkowo planowałem połączyć przejazd przez Wyspy Alandzkie z pobytem na Gotlandii, ponieważ wydawało mi się, że sam archipelag będzie zbyt mały i przez kilkanaście dni zanudzimy się w jednym miejscu. Czas pokazał jak bardzo się myliłem. Na szczęście Alandy nie mają bezpośredniego połączenia z Gotlandią i zrezygnowałem z pierwotnego planu. Jako środek transportu wybraliśmy (podobnie jak rok temu) linie lotnicze Norwegian, które mają najkorzystniejszą dla sakwiarzy politykę dotyczącą ciężkiego bagażu.

Największym niebezpieczeństwem podczas wyprawy na Wyspy Alandzkie może okazać się deszcz. Na szczęście udało nam się trafić z pogodą idealnie. Trzy pierwsze dni mieliśmy pochmurne, natomiast kolejnych dziewięć – upał i słońce. Szczegóły naszej podróży przez „wyspy szczęśliwe” znajdziecie tradycyjnie w dziale relacja dzień po dniu. Zapraszam do obejrzenia mnóstwa zdjęć. To miejsce absolutnie nas urzekło – polecam wszystkim!

Termin wyprawy: 26.07-07.08.2009 r.

W wyprawie uczestniczyli:
Marcin Ukleja (Ryba), Agnieszka Sikorska (Pasio), Michał Szypliński (Chomik)

RELACJA DZIEŃ PO DNIU

DZIEŃ 1 Arlanda – Rosjobaden

TRIP: 31,3 km • TIME: 01:45 • AVS: 17,9 km/h • MAX: 46 km/h
Lot upłynął nam bardzo przyjemnie, bez żadnych problemów. Tym razem (w odróżnieniu do zeszłego roku) nie pakowaliśmy rowerów do kartonów, tylko zabezpieczyliśmy je folią bąbelkową i kawałkami tektury – dzięki temu na miejscu było trochę mniej skręcania. Niestety podczas transportu kabel od licznika Agnieszki został przerwany – to jedyna szkoda wyrządzona przez obsługę rowerom. W trakcie doprowadzania naszych maszyn do stanu używalności, za oknami hali przylotów lotniska Arlanda, zaczęło lać. Na szczęście zanim skończyliśmy, deszcz przestał padać. Po 18 byliśmy gotowi do drogi. Ruszyliśmy na południe – w stronę Sztokholmu. Temperatura nie rozpieszczała – było dość chłodno, a dodatkowo wiał zimny wiatr. Długo szukaliśmy stacji z kompresorem, aby napompować koła do wyższego ciśnienia, niż małą ręczną pompką. Dobre „nabicie” jest szczególnie ważne przy podróżowaniu z ciężkim bagażem, a mieliśmy go naprawdę sporo. Udało się na stacji Q8 w Upplands-Väsby. Na stacji kupiliśmy przy okazji dwa duże kartridże z gazem Primusa (86 SEK za sztukę). Później cały czas jechaliśmy boczną drogą biegnącą wzdłuż autostrady. Wielokrotnie mijały nas charakterystyczne pociągi Arlanda Express, łączące lotnisko z centrum miasta (podróż trwa 20 minut). Po przejechaniu 30 kilometrów dotarliśmy na śliczny kemping w środku lasu. Wyrobiliśmy nową kartę kempingową na sezon 2009 i rozbiliśmy namioty. Po kąpieli zjedliśmy chińskie zupki i poszliśmy spać.

DZIEŃ 2 Rosjobaden – Mariehamn

TRIP: 49,7 km • TIME: 03:31 • AVS: 14,1 km/h • MAX: 52 km/h
Ponieważ poprzedniego dnia położyliśmy się spać dość późno, nie zrywaliśmy się skoro świt. Poranek był pochmurny, ale dość szybko wypogodziło i po śniadaniu oraz zapłaceniu za kemping ruszyliśmy do Sztokholmu. W stolicy Szwecji zawitaliśmy kilka minut po 13. Szukaliśmy sklepu, w którym można by kupić okablowanie do licznika Sigma BC800, ale niestety wszędzie mieli tylko części do obecnie produkowanych modeli. Nowy licznik kosztował dość sporo (podstawowy model Sigmy około 150 zł), więc zrezygnowaliśmy z zakupów. Drugie śniadanie zjedliśmy odpoczywając na ławce w parku przy ulicy Olof Palmes Gata. Po zaspokojeniu głodu udaliśmy się w stronę portu. Pokręciliśmy się trochę w okolicach muzeum Vasa i wesołego miasteczka, zjedliśmy po hot-dogu, a ponieważ zbliżała się godzina odpłynięcia naszego promu, pojechaliśmy się zaokrętować. Bilety na rejs do Mariehamn promem Viking Line kupiliśmy już kilka miesięcy wcześniej, więc nie było nerwów na miejscu. Podróż upłynęła nam bardzo przyjemnie i szybko – leżeliśmy na komfortowej kanapie w części dla małych dzieci w cieple i ciszy. Nikt nas nie wypraszał, nikomu też nie przeszkadzaliśmy. Rowery płynęły na dolnym pokładzie razem z samochodami. Po drodze oglądaliśmy piękne okolice Sztokholmu – prom bardzo długo płynie ciasną zatoką, dzięki czemu wybrzeże widać jak na dłoni. Do portu w Mariehamn przybiliśmy zgodnie z planem – o 23:40 czasu alandzkiego (+1 h w stosunku do Szwecji). Pojechaliśmy szukać kempingu w Möckelo, na którym zamierzaliśmy zatrzymać się na trzy noce. Niestety pole namiotowe okazało się być nieczynne, więc wróciliśmy do stolicy Alandów na dość kosztowny (7 € od osoby + 7 € za namiot), ale przyjemny kemping Gröna Uddens położony nad samym morzem. Po ciemku rozbiliśmy namioty, zjedliśmy tortellini i o 3 poszliśmy spać.

DZIEŃ 3 Mariehamn – Eckero – Mariehamn

TRIP: 88,1 km • TIME: 04:40 • AVS: 18,9 km/h • MAX: 39 km/h
Na inauguracyjną wycieczkę po Alandach wybraliśmy zachodnią część głównej wyspy (Fasta Åland). Ruszyliśmy szlakiem rowerowym z Mariehamn do Eckerö. Pierwszą atrakcją dnia było muzeum Shella. Znajduje się tam mnóstwo pamiątek związanych ze stacjami benzynowymi tej firmy, a wszystko to zgromadzone przez jednego pasjonata korporacji z muszelką w logotypie. Trasa rowerowa była idealna – gładki jak stół asfalt lub dobrej jakości szuter i prawie żadnych samochodów. Już pierwszego dnia na Alandach zauważyliśmy dwie charakterystyczne rzeczy, z którymi spotykaliśmy się później wielokrotnie. Jedna z nich, to zamiłowanie mieszkańców wysp do ozdabiania skrzynek pocztowych. Można znaleźć proste akcenty upiększające, jak i wymyślne malowidła – takie małe dzieła sztuki. Druga z ciekawostek – w wielu miejscach archipelagu rozmieszczone są wysokie maszty (midsummer pole), które mieszkańcy dekorują świeżymi kwiatami i innymi ozdobami (najczęściej zawierającymi barwy flag: alandzkiej, szwedzkiej i fińskiej), szykując się na świętowanie najdłuższego dnia w roku. Niestety podczas naszego pobytu wszystko było już przekwitnięte. Przed Eckerö odwiedziliśmy jeszcze Eckerö Kyrka – mały kościółek z wiszącymi pod sklepieniem modelami żaglowców. Samo miasteczko jest bardzo małe. Właściwie główną jego część stanowi port obsługujący promy ze Szwecji. Zrobiliśmy przerwę na drugie śniadanie na skałach przy morzu, a po odpoczynku ruszyliśmy drogą nr 1 z powrotem. Warto zaznaczyć, że na Alandach nawet drogi z jednocyfrowym oznaczeniem są mało uczęszczane i spokojnie można wybierać je na bezpieczne wycieczki rowerowe. Zatrzymaliśmy się jeszcze na chwilę nad jeziorem Långträsk oraz w centrum Mariehamn, aby zobaczyć bardzo ładny promenadę. Wieczorem zrobiliśmy spaghetti, a potem łowiliśmy na spinning ryby z pomostu. Ryba okazał się dobrym wędkarzem i wyciągnął 4 okonie, a ja tylko jednego. Wszystkie wypuściliśmy. Przed snem zrobiliśmy sobie jeszcze krótki spacer po kempingu.

DZIEŃ 4 Mariehamn – Föglö – Mariehamn

TRIP: 88,9 km • TIME: 04:44 • AVS: 18,8 km/h • MAX: 54 km/h
Wreszcie obudziło nas słońce. Co prawda nie mogliśmy narzekać na pogodę przez pierwsze trzy dni – nie padało, było tylko pochmurno, ale od teraz zaczęły się upalne, piękne wakacje! Po śniadaniu skierowaliśmy się do centrum Mariehamn i stamtąd drogą nr 3 na wschód do portu w Svinö. Jechało się bardzo dobrze. Często zatrzymywaliśmy się podziwiać widoki i robić zdjęcia. Do Svinö dotarliśmy pół godziny przed odpłynięciem promu, mieliśmy więc chwilę na spróbowanie typowego alandzkiego przysmaku – grubego naleśnika (Åland pankakka) z sosem malinowym i bitą śmietaną. Pycha! Prom przetransportował nas w 25 minut do Degerby na wyspie Föglö. Już pierwsze kilometry sprawiły, że poczuliśmy się jak w bajce. Za każdym zakrętem zatrzymywaliśmy się robić zdjęcia. Morze wrzynające się w ląd po wygładzonych przez fale skałach, a do tego czerwone, asfaltowe, puste drogi – widoki nieziemskie. Na jednym z mostów Pasio z Rybą toczyli dyskusję na temat żagli. Zagadka: czy łódka na zdjęciu obok ma ożaglowanie galfowe, czy bermudzkie? Pasio stawiała na galfowe, a Ryba na bermudzkie. Pojechaliśmy na południe przez most i zwiedziliśmy kościół św. Marii Magdaleny – XIV-wieczny zabytek położony 2 km od Degerby. Następnie pojechaliśmy na północ, w stronę Överö. Po przeprawie promem linowym w Embarsund, zrobiliśmy sobie godzinny piknik. Wylegiwaliśmy się na wygładzonych przez morze skałach, zajadaliśmy się pysznymi kanapkami. Było naprawdę błogo. Poszedłem na chwilę do lasu i po 5 minutach wróciłem z sześcioma maślakami, które użyliśmy jako dodatek do obiadu (na Alandach nikt nie zbiera grzybów). W drodze powrotnej do Degerby nie zatrzymywaliśmy się już, a przed załadunkiem na prom powrotny kupiliśmy, znane z zeszłorocznej wyprawy, małe klopsiki (köttbullar – tradycyjne danie szwedzkiej kuchni) na obiad oraz piwo. Prom miał małe opóźnienie. Ze Svinö do domu jechaliśmy cały czas pod wiatr. Zrobiliśmy jeszcze postój przy obrotowym moście, który akurat był nieprzejezdny, bo przepuszczano jachty przez kanał. Wieczorem zjedliśmy pyszny obiad (kasza gryczana, klopsy, grzyby i pomidor z mozzarellą), a po posiłku zarzuciliśmy kilka razy wędki, ale dziś niestety bez sukcesu.

DZIEŃ 5 Mariehamn – Bomarsund

TRIP: 67,2 km • TIME: 04:13 • AVS: 15,9 km/h • MAX: 51 km/h
Pierwszą część dnia przeznaczyliśmy na wycieczkę bez sakw na wyspę Järsö, położoną na południe od Mariehamn. Znajduje się tam jeden z wielu alandzkich rezerwatów przyrody. Po drodze zachwycały nas piękne widoki roztaczające się z grobli łączących ze sobą małe wysepki. Gdy dotarliśmy na koniec Järsö, zrobiliśmy postój na pomoście. Przez pół godziny po prostu siedzieliśmy sobie i gapiliśmy się w morze, zajadając się czekoladą. Było tak, jak na całych Alandach – cicho, spokojnie, błogo. Druga atrakcja dnia to zwiedzanie muzeum żaglowca Pommern zacumowanego w zachodniej części Mariehamn (Västerhamn). Pochodzi z 1903 roku i jest największym w dziejach żaglowcem handlowym, w dodatku zachowanym w stanie pierwotnym. Wstęp do muzeum kosztuje 5 €. Po zwiedzaniu (polecam – bardzo ciekawy obiekt) wróciliśmy na kemping, aby zjeść zupę i zabrać sakwy. Z pełnym załadunkiem ruszyliśmy do centrum Mariehamn, gdzie kupiłem flagę Alandów i przyczepiłem do wędki, sterczącej z tyłu mojego roweru. Następnie skierowaliśmy się na północ do gminy Jomala. W Godby zrobiliśmy zakupy na drugie śniadanie i obiad. Po kolejnych 2 km zatrzymaliśmy się na popas przy wieży widokowej (wstęp 1,5 €) z której rozciągał się niezły widok na okolicę. Ostatnie 12 km trasy było dość ciężkie – droga prowadziła raz pod górę, raz z góry. Ostatnią atrakcją po drodze był zamek w Kastelholm, który zobaczyliśmy tylko z zewnątrz. Szkoda, bo w środku znajduje się polski akcent (niestety dowiedziałem się o tym dopiero po powrocie). Jak podaje Wikipedia, na zamku Kastelholm na Wyspach Alandzkich na suficie jednej z sal wywieszone są herby wszystkich właścicieli twierdzy. Wśród nich znajduje się orzeł biały w czerwonym polu zaznaczający, że właścicielką zamku była najmłodsza córka króla Polski Zygmunta I Starego Katarzyna Jagiellonka, która była żoną króla Szwecji Jana III Wazy. Mieliśmy zawitać też na farmie ślimaków, ale od kilku lat jest ona nieczynna. Celem dzisiejszego dnia był kemping Puttes w Bomarsund. Miejsce wyjątkowo urokliwe – ogromny obszar do rozbicia namiotów, z jednej strony ograniczony przez morze i przystań dla jachtów, z drugiej przez pozostałości po rosyjskich fortyfikacjach. Zdecydowanie najfajniejszy kemping na Alandach i w dodatku bardzo tani. Na obiad zjedliśmy chińszczyznę. Wieczorem wymyśliliśmy alternatywny plan dalszej podróży, gdyby na Brändö złapał nas deszcz. Oby się nie przydał… Nie martwiliśmy się na zapas – na razie zaliczyliśmy drugi upalny i słoneczny dzień podczas naszej wyprawy.

DZIEŃ 6 Bomarsund – Geta – Bomarsund

TRIP: 98,0 km • TIME: 05:40 • AVS: 17,3 km/h • MAX: 48 km/h
W nocy i nad ranem padało. Nad kempingiem zawisły gęste, ciemne chmury i nic nie zapowiadało, że przeżyjemy kolejny wspaniały, słoneczny dzień. Gdy przestało siąpić, ruszyliśmy szlakiem rowerowym do Finby, gdzie odbiliśmy na północ w kierunku miejscowości Björby. Szlaki na Alandach wyznaczone są bardzo rozsądnie i ten, którego dziś używaliśmy nie odbiegał od standardu. Szutrowa droga wiła się po pagórkowatym terenie między wieloma jeziorami. W Borgbodzie zatrzymaliśmy się na chwilę przy pozostałościach po osadzie z epoki żelaza, a następnie ruszyliśmy w stronę Tjudö, gdzie znajduje się wytwórnia alandzkich win owocowych. Kupiliśmy dla spróbowania jabłkowe wino półsłodkie za 10 €. Tempo jazdy nie było zawrotne, ponieważ co jakiś czas zatrzymywaliśmy się, aby zebrać dorodne okazy koźlaków oraz całe rodziny kurek rosnących tuż przy drodze. Przed 15 dotarliśmy do Gety. Wybraliśmy jedną z szutrówek prowadzących nad morze i po 3 km byliśmy nad przepiękną zatoką, gdzie urządziliśmy sobie piknik na skale. Po drodze do tego miejsca Agnieszka znalazła największego grzyba, jakiego w życiu widzieliśmy. Był ogromny – średnica kapelusza 32 cm! Na kemping wracaliśmy drogą nr 4 do Godby, gdzie zrobiliśmy zakupy, a potem szlakiem rowerowym, aby zobaczyć w słońcu zamek w Kastelholm. Zanim odstawiliśmy rowery, zrobiliśmy jeszcze zdjęcia w pozostałościach po rosyjskich fortyfikacjach w Bomarsund. Po wojnie szwedzko-rosyjskiej w latach 1808-1809, Alandy stały się częścią cesarstwa rosyjskiego. W 1830 za panowania cara Mikołaja I, rozpoczęto tu budowę twierdzy, której nigdy nie ukończono. Zamiast planowanych czternastu wież obronnych powstały zaledwie trzy. Po ataku wojsk francuskich i angielskich w 1854, Rosjanie skapitulowali i twierdzę zburzono. Pozostałości fortecy w ich pierwotnym usytuowaniu można dziś zwiedzać, bezpłatnie i o każdej porze. Wieczorem zrobiliśmy pyszny obiad – na przystawkę duszone kurki, a daniem głównym było spaghetti carbonara.

DZIEŃ 7 Bomarsund – Brandö

TRIP: 55,1 km • TIME: 03:20 • AVS: 16,6 km/h • MAX: 42 km/h
Około 10 opuściliśmy kemping, aby zdążyć do Hummelvik na prom płynący na wyspę Brändö, który odpływał o 11:40. Po drodze zatrzymaliśmy się na zdjęcie na najdłuższym moście Alandów między wyspami Töftö i Vårdö. Prom odpłynął punktualnie, skutecznie oddalając nas od deszczowych chmur. Brandö przywitało nas pochmurną pogodą. Zanim pokazało się słońce nie mogliśmy w pełni docenić piękna tej wyspy. Z Torsholmy na kemping było zaledwie 11 km, więc szybko je pokonaliśmy. Po drodze obejrzeliśmy drewniany kościółek. Rozbiliśmy namioty, wzięliśmy ze sobą naczynia, palnik i jedzenie i pojechaliśmy spenetrować zachodnią część wyspy. Okazała się cudowna widokowo. Dotarliśmy do Fiskö, ale nie mogliśmy znaleźć drogi dochodzącej do morza, która nie kończyłaby się prywatną posesją, więc wróciliśmy do Korsö. Tam znaleźliśmy przepiękny zakątek z płaską skałą wynurzającą się z wody. Mieliście kiedyś wrażenie, że jesteście na końcu świata? W tej małej zatoczce, gdzieś pośród tysiąca wysepek, z dala od jakiegokolwiek środka transportu, tak właśnie się czułem. Po godzinnym leniuchowaniu ruszyliśmy w stronę kempingu, po drodze zatrzymując się na malowniczych skałach na fotografowanie. Zauważyliśmy bardzo ciekawą rzecz – przy moście na wyspę Björnholma ryby w wodzie tak skakały, jakby woda się gotowała. Gdybyśmy tylko zabrali z kempingu wędki… Choć akurat na Brandö licencja na jeden dzień była dość droga – 10 €.

DZIEŃ 8 Brandö – Kustavi

TRIP: 74,6 km • TIME: 04:02 • AVS: 18,5 km/h • MAX: 43 km/h
Rano kropił deszcz, więc z niepewnością otwieraliśmy przedsionek od namiotu. Na szczęście na horyzoncie niebo było błękitne, szybko wyszło słońce i zrobiło się gorąco. Kemping w Brandö opuściliśmy przed 11. Do portu w Åva dotarliśmy godzinę przed odpłynięciem promu do Osnäs. Na pokładzie tradycyjnie zjedliśmy korv med bröd (czyli hot-doga). Opuszczaliśmy Alandy, które tak bardzo nam się spodobały i płynęliśmy do Finlandii. Planowaliśmy dwa dni jechać po stałym lądzie i wrócić na archipelag w południowej jego części. Jak się później okazało, to była najgorsza decyzja na tym wyjeździe, przez którą nie zdążyliśmy dotrzeć na wyspę Kökar. Ale może dzięki temu jeszcze kiedyś wrócimy na Alandy, aby ją zobaczyć… Kto wie? Po półgodzinnym rejsie opuściliśmy pokład. Pierwszy odcinek do promu linowego był piękny – pusta, idealnie gładka droga, wyrżnięta w skale. Po następnej przeprawie wszystko zmieniło się o 180 stopni. Na drodze (mimo, że miała trzycyfrowe oznaczenie) panował duży ruch samochodowy. Po tygodniu spędzonym w ciszy, na pustych asfaltach i szutrach, wyjątkowo nam to przeszkadzało. Kilkukrotnie musieliśmy się też zatrzymywać, aby schować się przed przelotnymi opadami. Kiedy minęliśmy miejscowość Rautila, deszcz lunął na dobre. Rozpętała się burza z piorunami. Godzinę spędziliśmy pod dachem domku letniskowego, ale zacinające strugi dosięgały nas nawet tam. Niestety daszek był dość wąski i rowery nie znalazły schronienia, czego efektem było przemoczenie części rzeczy Agnieszki (sakwy Crosso classic). Nawałnica przeszła dopiero o 17, a do Turku (gdzie zaplanowaliśmy nocleg) zostało nam jeszcze 50 km. Zaczęliśmy żałować, że opuściliśmy Alandy, na których czuliśmy się jak w raju. Po krótkiej naradzie zdecydowaliśmy, że poświęcamy Kökar i nie będziemy pchać się kolejnych 125 km przez Finlandię, aby tam dotrzeć. Nowy plan zakładał powrót na Brandö i następnie dostanie się na główną wyspę przez Kumlinge i Föglö. Pomysł wszystkim się spodobał i już po dwóch godzinach płaciliśmy za kemping w Kustavi, niedaleko od portu w Osnäs. Pole namiotowe było otwarte dopiero od czterech tygodni po pięcioletnim okresie, w którym wszystkie obiekty niszczały. Kemping był całkowicie opuszczony, pomieszczenia gospodarcze (kuchnia, suszarnia) i łazienki działały, ale były strasznie zaniedbane. Od razu zaczęły się żarty o seryjnych mordercach, poćwiartowanych zwłokach, horrorach itp., które nie bardzo spodobały się Agnieszce. Na prawdę wiało grozą i nie czuliśmy się zbyt komfortowo. A wszystko to za niemałe pieniądze – 10 € za namiot + 2 € od osoby. Na szczęście po kilku godzinach na kempingu zjawiły się jeszcze 4 osoby i trochę mniej się baliśmy (chociaż kto wie, czy nie byli to jacyś mordercy?). Na kolację zrobiliśmy tortellini w kuchni rodem z filmu Blair Witch Project i poszliśmy spać.

DZIEŃ 9 Kustavi – Snäckö

TRIP: 49,3 km • TIME: 02:37 • AVS: 17,7 km/h • MAX: 39 km/h
Na szczęście noc minęła spokojnie. Po śniadaniu zebraliśmy się sprawnie, aby zdążyć na prom, który odpływał na Brandö o 11:05. Po drodze znalazłem jeszcze gigantycznego koźlaka (średnica kapelusza 33 cm!). Po powrocie na Alandy wszyscy odczuliśmy wewnętrzną radość. Wiał mocny wiatr z północy, więc mieliśmy cały czas w plecy. Widoki na Brandö były niewiarygodne. Wspaniale jechało się przez długie groble między małymi wysepkami. W połowie drogi zrobiliśmy zakupy i pojechaliśmy do portu w Torsholmie, gdzie zjedliśmy chińskie zupki i czekoladę. O 15:15 ruszyliśmy promem na Kumlinge (rejs trwał 65 minut). Wiatr nie odpuszczał, za to na niebie pojawiły się chmury. Na szczęście słońce zaszło tylko na chwilę. Zrobiliśmy zakupy na obiad, obejrzeliśmy kościół w stolicy wyspy (na jego ścianach znajdują się jedne z najpiękniejszych malowideł w całej Finlandii) i udaliśmy się w kierunku kempingu położonego na wyspie Snäckö, połączonej z Kumlinge groblą. Przy wspomnianej grobli znajduje się marina i bar, a rozciąga się stąd piękny widok na zatokę z garażami dla łodzi. Kemping okazał się tani (4 €/osobę) i bardzo ładny. Niestety nigdzie w okolicy nie można było kupić licencji niezbędnej do łowienia ryb, więc znowu na obiad zamiast smażonych okoni jedliśmy köttbullary. Wieczór był dość chłodny, ale niebo rozgwieżdżone. Atmosferę sielanki popsuła grupa buraków, którzy przyjechali z Finlandii samochodami. O 23 rozpalili grilla z dużym ogniem buchającym koło naszych namiotów (chociaż miejsca dookoła nie brakowało) i do późna darli się jak opętani.

DZIEŃ 10 Snäckö – Föglö

TRIP: 37,0 km • TIME: 02:11 • AVS: 16,9 km/h • MAX: 40 km/h
Mimo, że specjaliści od pogody zapowiadali zachmurzenie, w rzeczywistości rozpoczął się kolejny dzień upałów. Ponieważ mieliśmy dziś w planie mało kilometrów do zrobienia, a prom na Föglö dopiero o 14, to pospaliśmy sobie nieco dłużej. Po śniadaniu przeprawiliśmy się promem linowym na Seglinge. Wyspa jest mała, ale urzeka swoim urokiem. Znajduje się tam wiele czerwonych domków, garaży dla łódek, wiatrak na wzgórzu i skały wygładzone przez morską wodę. Spędziliśmy pół godziny w absolutnej idylli na południu, korzystając z dobrodziejstw kąpieli. Po powrocie na nasz kemping spakowaliśmy namioty, zagraliśmy partyjkę w bule i pojechaliśmy do portu w Snäckö. Na Föglö zawitaliśmy punktualnie o 15. Kemping CC okazał się rewelacyjny. Za 2 namioty i 3 osoby zapłaciliśmy zaledwie 13 €. Do dyspozycji turystów była elegancka kuchnia i łazienka. Zjedliśmy zupki i na deser Åland pankakka z kawą. Kupiliśmy licencje wędkarskie i po wizycie w sklepie w Degerby zaczęliśmy łowić przy moście niedaleko kempingu CC. Niestety rezultat naszych prób był dość mizerny, bo po kilku godzinach mieliśmy tylko jednego małego okonia i leszcza (obie złapał Ryba), więc na kolację tradycyjnie – zamiast świeżych ryb… tak, tak – köttbullary.

DZIEŃ 11 Föglö – Sztokholm

TRIP: 58,9 km • TIME: 03:36 • AVS: 16,3 km/h • MAX: 48 km/h
Ostatni dzień na Alandach rozpoczęliśmy dość wcześnie, bo już o 6:30. Pakowanie i śniadanie poszło nam sprawnie, więc mieliśmy sporo czasu do promu, który odpływał o 10. Niestety musieliśmy zwinąć mokre namioty, bo w nocy było bardzo wilgotno. Prom miał lekkie opóźnienie, ale na szczęście nasz plan nie był bardzo napięty i wzięliśmy poprawkę na sytuacje losowe. Nie mieliśmy więc po co się denerwować. Drogę ze Svinö do Mariehamn pokonaliśmy bardzo sprawnie, był więc czas na odwiedzenie stadionu piłkarsko-lekkoatletycznego lokalnego klubu IFK Mariehamn oraz na zrobienie zakupów. Przed wejściem na prom do Sztokholmu obserwowaliśmy bardzo duży ruch statków w porcie – prawdziwy kocioł! Niewiarygodne, z jaką precyzją kapitan potrafi operować tak gigantyczną maszyną. W jednej chwili obok siebie znajdowały się cztery wielkie jednostki pasażerskie. Podróż do stolicy Szwecji minęła nam szybko, całą drogę siedzieliśmy na wygodnych miękkich fotelach. W Sztokholmie zameldowaliśmy się o 18:50. Było bardzo ciepło i słonecznie, wszędzie pełno ludzi, parki i ulice tętniły życiem. Wszechobecne samochody, motocykle i pociągi były dla nas dość męczące po wakacjach spędzonych w ciszy. Zadziwiające jak szybko odzwyczailiśmy się od miejskiego zgiełku. Niestety na kemping niedaleko portu wstęp możliwy był tylko camperem, więc odjechaliśmy 10 km od centrum na znany nam z zeszłego roku kemping Ängby.

DZIEŃ 12 Sztokholm – Arlanda

TRIP: 75,4 km • TIME: 04:31 • AVS: 16,7 km/h • MAX: 44 km/h
Pierwszą część dnia przeznaczyliśmy na zwiedzanie Sztokholmu. Zostawiliśmy namioty i bagaże na kempingu i pojechaliśmy do centrum. Pierwszy postój zrobiliśmy przy ratuszu. Następnie pojechaliśmy zwiedzić muzeum Vasa, w którym byliśmy rok temu, ale teraz dysponowaliśmy znacznie większą ilością czasu, więc mieliśmy szansę dokładnie obejrzeć wszystkie eksponaty i filmy – naprawdę warto! Ostatnią atrakcją w stolicy Szwecji była wieża telewizyjna – rozciąga się z niej imponujący widok na cały Sztokholm. Po zwiedzaniu wróciliśmy na kemping i o 17 ruszyliśmy w stronę lotniska Arlanda. Droga wylotowa była dość pokręcona, ale sprawnie pokonaliśmy tę miejską dżunglę. Sprawdziliśmy jeszcze ceny w motelu-samolocie tuż przed lotniskiem, ale były bardzo wysokie, więc postanowiliśmy spędzić noc na lotnisku. Przygotowaliśmy rowery do lotu, ustaliliśmy kolejność wart, żeby nie zginął nam bagaż i poszliśmy spać na całkiem wygodnych kanapach. Sen od czasu do czasu przerywała nam grupa pijanych angielskich turystów, którzy wracali z parady kochających inaczej. Odprawa, jak i lot poszły bez problemu i szczęśliwie (ale nieszczęśliwi) wróciliśmy do Warszawy.

MAPA I STATYSTYKA

Kolor czerwony: rower, kolor niebieski: prom.

DZIEŃ TRASA PAŃSTWA DYSTANS [km] AVS [km/h] CZAS [hh:mm] MAX [km/h]
1 Arlanda – Rosjobaden Szwecja 31,3 17,9 01:45 46
2 Rosjobaden – Mariehamn SzwecjaAlandy 49,7 14,1 03:31 52
3 Mariehamn – Eckero – Mariehamn Alandy 88,1 18,9 04:40 39
4 Mariehamn – Föglö – Mariehamn Alandy 88,9 18,8 04:44 54
5 Mariehamn – Bomarsund Alandy 67,2 15,9 04:13 51
6 Bomarsund – Geta – Bomarsund Alandy 98,0 17,3 05:40 48
7 Bomarsund – Brandö Alandy 55,1 16,6 03:20 42
8 Brandö – Kustavi AlandyFinlandia 74,6 18,5 04:02 43
9 Kustavi – Snäckö FinlandiaAlandy 49,3 17,7 02:37 39
10 Snäckö – Föglö Alandy 37,0 16,9 02:11 40
11 Föglö – Sztokholm AlandySzwecja 58,9 16,3 03:36 48
12 Sztokholm – Arlanda Szwecja 75,4 16,7 04:31 44
SUMA Arlanda – Arlanda SzwecjaAlandyFinlandia 774 (64/dzień) 17,3 44:50 54