W pierwszy weekend sierpnia wybrałem się razem z Tigerem na trzy dni do Bukowiny Tatrzańskiej z zamiarem solidnego pojeżdżenia szosówką po Tatrach. Od powrotu z Dolomitów brakowało mi wspinania się na przełęcze i szumu wiatru w uszach na długich zjazdach. Całe szczęście, że nie zaufaliśmy prognozom pogody, które przewidywały spore opady deszczu i zdecydowaliśmy się na wyjazd. Jak się później okazało, w górach pojawiła się tylko jedna burza i to wieczorem, więc w ogóle nie pokrzyżowała nam planów. Oprócz jazdy, zaplanowaliśmy gorący doping dla kolarzy, którzy akurat w piątek finiszowali w Bukowinie (meta Tour de Pologne znajdowała się na rondzie przy termach).
Rozpoczęliśmy z grubej rury – w piątek rano wystartowaliśmy w Tour de Pologne Amatorów. Była to pierwsza tego typu impreza zorganizowana w Polsce. Czesław Lang wzorując się na podobnych przedsięwzięciach odbywających się przy okazji Giro di Italia i Tour de France, dał szansę rywalizacji amatorom na fragmencie trasy naszego narodowego wyścigu.
Na starcie zjawiło się niemal 700 zawodników. Ponad czterystu kolarzy (w tym nasza dwójka) wybrała trudniejszy dystans „sport” liczący 45 km i ponad 1000 m przewyższenia (trzy podjazdy – pod Sierockie, Gliczarów Górny i Bukowinę Tatrzańską), a mniej doświadczeni rowerzyści zdecydowali się na pokonanie 23 km na trasie „fitness”. Atmosfera była naprawdę świetna, a dodatkowo mieliśmy możliwość stanąć koło w koło z takimi sławami jak Ryszard Szurkowski (kilkukrotny mistrz Polski i mistrz świata amatorów), czy Francesco Moser (zwycięzca Giro di Italia, trzykrotny triumfator wyścigu Paryż-Roubaix). 59-letni Włoch pokazał klasę zajmując 22. miejsce w kategorii open i oczywiście 1. w swojej kategorii wiekowej. My z Tigerem byliśmy zadowoleni z naszego startu – mój kolega uplasował się na 84. miejscu (1:38:03), a ja na 146. tracąc do niego 9 minut. Pokonanie trasy zajęło zwycięzcy zaledwie 1:17:15, a biorąc pod uwagę, że było prawie cały czas pod górę, to wynik może imponować. Crême de la crême stanowił oczywiście 23% podjazd pod Gliczarów Górny, na którym z rowerów zeszła większość uczestników. Ale nawet niektórzy zawodowcy z licencjami Pro Tourowymi nie mieli siły „przepchnąć” tego odcinka podczas Tour de Pologne – taki to jest hardcore’owy podjazd! Ogólnie impreza bardzo nam się podobała.
Autor bloga na trasie Tour de Pologne Amatorów | Kolorowo na mecie w Bukowinie Tatrzańskiej (fot. R. Urbański/Zakopiec)
Po atrakcjach związanych z wyścigiem amatorów odpoczęliśmy chwilę w naszej kwaterze, a przed 17 zrobiliśmy sobie stanowisko przy drodze do ronda, aby kibicować zawodnikom startującym w Tour de Pologne. Według planu kolarze mieli się pojawić koło nas około 18.00, a następnie jeszcze dwukrotnie, podczas pokonywania pętli przed metą. Do Bukowiny prowadził stromy podjazd, była więc szansa biec koło zmęczonych bohaterów i zagrzewać ich do walki. Wzorem kibiców na przełęczach we Francji, chcieliśmy wprowadzić nieco kolorytu do naszego narodowego touru – nie mogło zabraknąć naszego atrybutu, czyli forfitera (znanego z pierwszego etapu). Zasiedliśmy więc na murku przy drodze, popijaliśmy piwo i dmuchaliśmy wielkiego, gumowego predatora. Oczywiście założyliśmy mu koszulkę rowerową i czapkę:
Przyczajona franca – gotowa do ataku
Szkoda, że tak mało kibiców wymyśla coś ciekawego i ogranicza się tylko do klaskania. Byłoby tak fajnie, jakby nasze polskie góry tętniły życiem i dobrymi pomysłami. Obejrzyjcie sobie kiedyś jakiś górski etap w Tour de France – kompletne szaleństwo! Naszą kibicowską inicjatywą zainteresował się kamerzysta i dzięki temu forfiter zagościł na żywo w TVP oraz Eurosporcie. Zobaczcie sami, jeśli nie widzieliście relacji live:
Kolejny film nakręcony przez Tigera – pokazuje, jak wyglądało to z jego perspektywy:
A tu drugie okrążenie – Tiger dopinguje Marka Rutkiewicza podczas ucieczki:
Oj działo się! Akcja z forfiterem na Tour de Pologne bardzo przypadła do gustu mojemu koledze Darkowi Urbanowiczowi, który jest dziennikarzem sportowym radia Pin i również wielkim fanem kolarstwa. Umówiliśmy się więc na rozmowę i w ten sposób powstał krótki materiał o naszej wizycie w Bukowinie Tatrzańskiej, wyemitowany w rozgłośni w środę 25 sierpnia o 13.40. Jeśli nie słyszeliście, to proszę – audycja jest dostępna do odsłuchania:
Następne dwa dni przeznaczyliśmy na objechanie okolicy. Zaliczyliśmy bardzo udane wycieczki – w sobotę zrobiliśmy długą pętlę (133 km) przez Przełęcz Knurowską, Pieniny, Krościenko nad Dunajcem, Rzepiska i Słowację, a w niedzielę krótszą (56 km) przez Zakopane, Ząb, Sierockie i Gliczarów Górny. Oto kilka zdjęć z tego wspaniałego weekendu:
Kawałek za Przełęczą Knurowską
Most nad Dunajcem w Krościenku
Der Tiger – polski Marco Pantani
Przerwa kawałek za Łysą Polaną
Podjazd pod Gliczarów Górny łatwiejszą drogą – 20% nachylenia
Chwila odpoczynku na podjeździe pod Gliczarów Górny, w tle widać trudniejszą drogę o nachyleniu 23%
Statystyka sobota:
TRIP: 132,7 km ● TIME: 5:46 ● AVS: 23,0 km/h ● MAX: 65 km/h ● PRZEWYŻSZENIE: 1784 m
ŚREDNIA KADENCJA: 77 obr./min ● ŚREDNI PULS: 122 ud./min ● MAKSYMALNY PULS: 163 ud./min
Statystyka niedziela:
TRIP: 56,5 km ● TIME: 2:56 ● AVS: 19,2 km/h ● MAX: 68 km/h ● PRZEWYŻSZENIE: 1150 m
ŚREDNIA KADENCJA: 68 obr./min ● ŚREDNI PULS: 114 ud./min ● MAKSYMALNY PULS: 154 ud./min
A oto mapka ilustrująca nasze weekendowe jazdy: