Zakończyliśmy wczoraj z Belem szosowy sezon. Przed nami jeszcze kilka weekendowych wycieczek w ramach treningów sekcji narciarskiej AZS PW, ale to już na inncyh rowerach – wyścigowe maszyny zapadną w zimowy sen. Mam nadzieję, że odpalimy je już pod koniec marca. Liczyłem, że na wspólną jazdę skusi się trochę więcej osób, ale jak w wielu przypadkach mogłem liczyć tylko na Bela. Odkąd Gazela pojawiła się w jego „stajni”, sam wyciąga mnie na szosę. Nie jest to bez znaczenia, bo w zimne jesienne dni gorzej z motywacją.

Szczegóły wycieczki omówiliśmy podczas oglądania meczu Legii z Wisłą u Żaby w piątkowy wieczór. Następnego dnia pojechaliśmy pociągiem Kolei Mazowieckich do Warki. Dystans 61 km (na warszawski Natolin) pokonaliśmy w dwie godziny. W okolicach Warki wrażenie robiły jabłonie uginające się pod ciężarem owoców. Sady zakończyły się przed Drwalewem i później nic ciekawego już nie przykuwało wzroku. Może co najwyżej kilka stoisk z dyniami, na które rozkwitł sezon. Rowerowy trening z rana dobry jak śmietana!

PS Ponieważ nie robiłem zdjęć w trakcie jazdy, zamieszczam fotografię wykonaną z pociągu. Stacja PKP Aleje Jerozolimskie jest przyozdobiona komiksem o flamingu Marcelu, umieszczonym na osiemnastu muralach. Na zdjęciu możecie obejrzeć jeden z nich.