Sobota była bardzo intensywnym dniem. O 15:00 żenił się Czoko, ale szkoda by było zmarnować słonecznego przedpołudnia przed tym wydarzeniem wyłącznie na szykowanie się do uroczystości. W zeszłym tygodniu natknąłem się w sieci na bardzo pomocne narzędzie dla szosowców. Global Heatmap pokazuje trasy najczęściej używane przez kolarzy. Dane pobierane są z bazy serwisu Strava, a korzystają z niego głównie entuzjaści szosy. Dzięki temu można bez pudła wytyczyć sobie drogę po dobrych jakościowo asfaltach. Przydatna funkcja, szczególnie gdy wybieramy się w nieznany teren. Przydała się jednak także i nam – analizując mapę zaplanowałem świetną pętlę po Kampinosie. Jej część była mi dobrze znana – pierwszy raz byłem tam trzy lata temu.
O 8:39 wystartowaliśmy z Rikiem pociągiem do Nowego Dworu Mazowieckiego. Tam czekał już na nas Maciek, z którym ostatnio jeździliśmy dobrych kilka lat temu. Wycieczka nie okazała się lekka, bowiem nasz kolega w planach ma start w triathlonie na dystansie połówki Iron Mana i przygotowaniem fizycznym wybijał się nieco ponad nasze możliwości. Większość trasy pokonywaliśmy z prędkością zbliżoną do 38 km/h. Gdy na zmianę wychodziłem ja, albo Rik i po kilkuset metrach zwalnialiśmy do 34-35, Maciek wyskakiwał zza pleców i dorzucał do pieca. Z automatu został więc nazwany Iron Manem. Jedyny fragment lekkiego oddechu mieliśmy w okolicach Wierszy, gdzie zrobiliśmy trochę zdjęć. Maćkowi wycieczka z nami bardzo się podobała i zapowiedział, że postara się częściej pojawiać.
Na fantastycznej drodze przez Kampinos
W niedzielę rano usłyszałem w telewizji, że w nocy z 23 na 24 czerwca na niebie pojawi się nie zwyczajny Księżyc, a najprawdziwszy w świecie Superksiężyc. Według danych NASA w tym położeniu Księżyc dla obserwatorów jest do 14% większy i do 30% jaśniejszy niż w apogeum. O 21:40 wybrałem się na Most Śląsko-Dąbrowski, aby uwiecznić ten cud. Niestety Stadion Narodowy i Most Świętokrzyski nie dopasowały się do podniosłej chwili i nie rozświetliły kolorami. Zrobiłem kilka zdjęć, ale dalekie są one od moich wyobrażeń. Poniżej jedno z nich. Szkoda, że Superksiężyc nie wschodził w okolicach centrum miasta, i że nie dysponuję szkłem 800 mm. Następnym razem chciałbym podziwiać ziemskiego satelitę po dobrym dniu spędzonym na rowerze w górach. Może nawet nie być w pełni, ani nie świecić tak jasno…