Szczęście to ogromne, że razem z Belem mamy dzieci urodzone w tym samym czasie. W dodatku w kwietniu, a jak śpiewał Muniek Staszczyk w „Irish” – najlepsze miesiące to kwiecień, czerwiec, maj. Ale co tu zrobić, żeby wyjść na rower, a jednocześnie nie spowodować wściekłości u mam? Nic prostszego – tatusiowie ruszają na przejażdżkę, a ich ukochane na wspólny spacer z pociechami. Tak właśnie uczyniliśmy w ostatnią niedzielę.
Spotkaliśmy się na Natolinie i na pierwszą szosową wycieczkę wybraliśmy sprawdzoną pozycję – pętlę wilanowską. Był to jednocześnie nasz pierwszy i ostatni wspólny trening przed zbliżającym się Rajdem Miejskim 360° w Gliwicach. Jedziemy więc niespecjalnie przygotowani, ale i tak myślę, że zabawa będzie przednia. Team Szwagier & Szwagier rozpoczyna sezon imprez na orientację!
A pętla jak pętla – dwie godziny jazdy po niezłych asfaltach zawsze dobrze wpływają na samopoczucie. Był z nami też Szymek na swoim bardzo brudnym rowerze, pamiętającym jeszcze zimową sól. Z ciekawostek – Belo jest w naprawdę marnej formie, bo objechałem go na obu górskich premiach, na których zawsze się ścigamy. Pierwszy raz w życiu. Pewnie niedługo sytuacja ulegnie zmianie, ale zawsze to jakaś mała radość.
Belo uzupełnia płyny przejeździe kolejowym
Wcześniej nie wiedzieliśmy nawet, że tory na pętli wilanowskiej są w ogóle używane. Musieliśmy poczekać, jak niektórzy pechowcy na wyścigu Paryż-Roubaix, aż kilkadziesiąt wagonów ustąpi nam drogi.