Tegoroczny sezon rozpocząłem wyjątkowo późno, ponieważ dopiero od majówki, o której pisałem tutaj. Wszystko przez to, że dopiero wiosną mogłem stanąć na nartach po operacji kolana. Także, kiedy na nizinach eksplodowała zieleń, a owocowe drzewa cieszyły oczy feerią barw, ja walczyłem z zamieciami śnieżnymi na lodowcu Kaunertal. No ale wreszcie przyszedł czas na rower i mam nadzieję, że będzie to sezon, który da mi znacznie więcej satysfakcji niż poprzedni (o co ze względu na powrót do zdrowia chyba nie będzie trudno).
Nie ukrywam, że od czasu do czasu lubię coś w moich rowerach wymienić, coś poprawić albo „odchudzić”. Kobiety kupują sobie buty, albo torebki, a ja dobre części. Wszelkie modyfikacje zajmują mi dość dużo czasu, ponieważ nie serwisuję rowerów zawodowo. Piękne kolarskie dni uciekają, więc stwierdziłem, że tym razem powierzę robotę bardziej wprawnej osobie.
I tak w poniedziałkowy wieczór zawitałem do mojego kolegi Marcina, który prowadzi w Starej Miłośnie serwis Cyklon. Na warsztat poszły wszystkie moje trzy rowery. Głównie były to jakieś małe poprawki i sprawy regulacyjne. Największe zmiany zaszły w szosówce – na nowy sezon odchudziłem nieco moją ulubioną maszynę. Po zmianie całej grupy z Shimano 105 na SRAM Force rower z pedałami i koszykami na bidony waży 7,5 kg. Zacnie. Scott dostał też nową mega-sztywną i lekką kierownicę Deda Newton, dobrze komponującą się z mostkiem tego samego producenta, który zamontowałem rok temu. Wymienię jeszcze zaciski, które są dość masywne oraz jedną dętkę i komplet powinien zejść do około 7,4 kg. Testowanie i korekty ustawień potrwały do pierwszej w nocy, a na dworze były zaledwie +4°C… Bardzo dziękuję Marcinowi za doprowadzenie mojego sprzętu do gotowości. Teraz czas na jazdę!