Rozpoczynamy nasze relacje z trasy MTB Safari w Tyrolu. Będziemy je publikować z Darkiem symultanicznie przez najbliższe sześć dni. Każdy z nas wybiera pięć zdjęć z minionego dnia i opisuje historie, które towarzyszyły danemu wydarzeniu. Dziś wystartowaliśmy z Nauders. Dzień obfitował w atrakcje. Jedną z nich była trasa enduro na Reschenpass – to najtrudniejszy odcinek, z jakim przyszło mi się zmierzyć na rowerze w moim życiu. Rewelacja! Oprócz tego mnóstwo singletracków, pięknych widoków i obiektów architektonicznych. A na koniec solidny podjazd, na którym mogliśmy się trochę pościgać. Bardzo mi się podobało. Oto moje wybrane fotografie:
Do dzisiejszego poranka myślałem, że wykorzystanie wyciągów do pokonania wysokości to pedaliada. Ale muszę przyznać, że zmieniłem zdanie. Trasa Tirol Mountain Bike Safari jest tak pomyślana, że i tak pokonuje się całkiem sporo metrów w pionie. A dzięki gondoli jest szansa spróbowania swoich sił np. na ścieżce do enduro. Dziś miałem przyjemność rozdziewiczyć się w takich okolicznościach. Nie było łatwo, bowiem trasa obfitowała w strome odcinki, a skały przerażały, ale udało się zjechać bez strat cielesnych.
Już na początku dzisiejszego etapu mieliśmy okazję zobaczyć bardzo ciekawe miejsce. Oto konstrukcja przeciwczołgowa zbudowana na granicy austriacko-włoskiej. Harry, jeden z pionierów kolarstwa górskiego w Nauders, opowiedział nam wiele ciekawostek o tym miejscu. Podobno w latach sześćdziesiątych, kiedy Południowy Tyrol dążył do zjednoczenia z Austrią, Austriacy potrafili zastrzelić sarny, myśląc że to włoscy żołnierze. Co ciekawe, blokada przeciwczołgowa stoi w miejscu, do którego ciężko dojechać czołgiem ze względu na ukształtowanie terenu.
Dotarliśmy też do miejsca, w którym znajduje się źródło rzeki Adige. Nie omieszkaliśmy spróbować, czy woda nie jest mdła. Zimny, pyszny strumień wypełnia właśnie paszczę Gruchy.
Grucha przywiózł ze sobą mistrzowską flagę Legii. Czy skała nad przepaścią z widokiem na Reschensee nie była odpowiednim miejscem do jej rozpostarcia? Zdjęcie z flagą mogliście zobaczyć w naszej relacji na żywca. A tutaj jesteśmy chwilę wcześniej.
Po włoskiej stronie szlaku przydarzyło nam się coś niesamowitego. Otóż na naszej drodze stanął piękny czarny koń. Na tle surowych skał prezentował się niesamowicie. Dla mnie był to mustang z dzikiej doliny, ale Grucha sprowadził mnie na ziemię i powiedział, że to na pewno hucuł.