To już czwarta majówka, o której piszę na blogu. Długi wiosenny weekend jest naszą dwudziestoletnią tradycją. Chyba właśnie w 1992 roku rodzice pierwszy raz zabrali nas na rowery w okolice Popowa i tak to się wszystko zaczęło. Odtąd zawsze jeździmy razem i mam nadzieję, że choćby nie wiem jak atrakcyjne oferty pojawiały się na horyzoncie, nasza stała ekipa na pierwszym miejscu będzie stawiać wyjazdy, z których wspomnienia są jednymi z najprzyjemniejszych.
W tym roku kalendarz był dość łaskawy i zamiast trzech lub czterech dni (ostatnie lata) mieliśmy do dyspozycji aż sześć. Ja, po szybkim przepakowaniu z wyjazdu narciarskiego do Kaunertal, zjawiłem się dopiero drugiego dnia. Dużym zaskoczeniem in plus był ośrodek Nadrzecze w Broku (chociaż obsługa mogłaby być nieco bardziej elastyczna). Pyszne jedzenie, stół do bilarda i tenisa stołowego, basen nad samym Bugiem – piękna sprawa. Myślę, że jednak największym atutem była pogoda – tak upalnej majówki nie było od roku 2002 (Zielona Góra).
Wycieczki rowerowe nie były zbyt wyczerpujące, ale szacunek dla rodziców, bo świetnie dawali radę na niemal 60-kilometrowych trasach, często brnąc po głębokich piachach, które są nieodzownym elementem w tej części Mazowsza. Rzadko w wieku 30 lat mamy już okazję jeździć z rodzicami, a majówki i spływy to dwa weekendy w roku kiedy razem w tej międzypokoleniowej grupie bawimy się świetnie – tata Czokusia też ma małego… ;)
Poniżej mapka z trasami oraz kilkanaście wybranych zdjęć.
Drugiego dnia pojechaliśmy do Muzeum Walki i Męczeństwa w Treblince. Na zdjęciu kamienie z wyrytymi nazwami państw, z których transportowano tu Żydów.
Czasem przez las wiodły świetnie ubite dukty, a innym razem piach nie pozwalał na jazdę.
Knurek odnalazła swój dom | Pamiątka po kraksie
Sidor przed drogą krajową nr 8
Kapitan Sinus ze swą Mesą na pieńku
Wspaniały singletrack nad samą rzeką
Przeprawa przez niewielką rzekę – wszyscy przebrnęli „suchą nogą”
Szymek na postoju w Puszczy Białej | Pasio z zabandażowanym kopytem
Piękny krajobraz Puszczy Białej
Nie mogło zabraknąć zdjęcia w rzepaku, chociaż było go mniej niż zwykle
Jedno z wielu „królewskich zejść” knurka – każdy SPDowy żółtodziób to przechodził