Niekorzystna prognoza pogody zapowiadana na sobotę okazała się bzdurą, więc wybraliśmy się z Agnieszką na wycieczkę rowerową szlakiem łochowskim. Żeby nie tracić czasu na jazdę wylotówkami z Warszawy, wsiedliśmy w samochód i po niecałej godzinie byliśmy w Urlach. Rozpoczęliśmy od wspaniałego rosołu z domowym makaronem w barze przy drodze przebiegającej przez tę letniskową miejscowość. Przy okazji spotkaliśmy Rafała Królikowskiego, który wpadł z rodziną na pierogi. Zabawne, bo dzień wcześniej oglądaliśmy go na żywo w teatrze Buffo na zabawnej sztuce Boeing Boeing – polecam!

Jeśli chodzi o samą trasę, to okolice Łochowa są bardzo ładne – szczególnie wysokie skarpy nad Bugiem. Niestety jest tam bardzo dużo piachu, nawet na wyznaczonych szlakach rowerowych. Jeśli dysponujecie rowerem Surly Pugsley, do którego można założyć 4″ opony, to można jechać śmiało. Ja w kilku momentach na oponach 2,1″ nie dawałem rady. Dawno nie byłem w terenie, w tym roku jakoś więcej czasu spędziłem na asfalcie, więc miło było znowu wrócić do lasu. Bardzo polecam wariant samochodowo-rowerowy, dzięki któremu więcej czasu można spędzić w ciekawym miejscu, zamiast wdychać spaliny wyjeżdżając i wracając do Warszawy.