Dno, a właściwie warstwy mułu pod nim. Tyle mam do powiedzenia o zaangażowaniu członków sekcji narciarskiej Politechniki Warszawskiej w dzisiejszy trening. Zobaczymy jak będzie dalej, ale jak na razie jestem mocno rozczarowany. Wstyd straszny. W sumie mógłbym mieć plik tekstowy z podobną formułką i robić zawsze po pierwszej jeździe CTRL+C i CTRL+V, bo sytuacja powtarza się cyklicznie.

Dwa lata temu pisałem:

Na koniec tylko pytanie do nieobecnych – zastanówcie się po co jesteście w tym klubie – rozumiem, że wszyscy byliście tak bardzo zajęci w sobotę i nie mogliście poświęcić trzech godzin na sport. Powodzenia, zobaczymy jak będziecie prezentować się w zimie… Dziękuję tym, którzy przyszli i oczekuję większego zaangażowania na kolejnych treningach.

A rok temu tak:

Oprócz członków naszego klubu na treningu zjawili się gościnnie Knurek, Grucha, Sidor i Ryba oraz kolega z UKSW, który nie ma swojej sekcji na uczelni i ćwiczy z nami. W sumie na niedzielny rower skusiło się 13 osób, a to oznacza, że ci którzy powinni tu być, poza nielicznymi wyjątkami, grzali swoje dupska w domowych pieleszach. Chyba trzeba sobie odpowiedzieć na pytanie, czy 3 godziny ruchu na świeżym powietrzu to taka straszna kara.

Ale dziś przesadziliście – na treningu spośród kilkudziesięciu członków sekcji nie zjawił się NIKT (!) oprócz Loczka – kierownika sekcji snowboardowej (siódmy rok studiów). Naprawdę tęsknię za ekipą sprzed kilku lat, której chciało się pracować, a aktywności związane z klubem uczelnianym (przede wszystkim sportowe, ale i np. kulturalne) były traktowane priorytetowo. Nie chcecie jeździć to nie. Rozumiem, że każdy ma już zbudowaną wydolność na odpowiednim poziomie. Naprawdę nie jestem w stanie tego pojąć. Wiem, że nie każdy ma rower, ktoś mógł być chory, ale żeby nie było ani jednego zawodnika na treningu to już przegięcie.

Zamiast treningu sekcji wyszła więc bardzo fajna wycieczka ze znajomymi. Pogoda była fantastyczna, jak na połowę października – ciepło i słonecznie. Zaliczyliśmy 42-kilometrową pętlę po Kampinosie, który odwiedziliśmy po raz pierwszy w ramach zajęć AZS-u. Dłuższy postój zrobiliśmy na cmentarzu w Palmirach – to miejsce powinien odwiedzić każdy Warszawiak. Żaba przypomniał okrutne zbrodnie hitlerowskie, jakie miały tu miejsce w czasie II Wojny Światowej. Cała wycieczka zajęła nam trzy godziny, więc chyba można było je wygospodarować. Dziękuję wszystkim obecnym.


Na treningu pojawił się Tiger – były członek sekcji, który od dwóch lat mieszka w Anglii


Droga przez Kampinos | Postój na cmentarzu w Palmirach


Schody prowadzące na cmentarz


Panorama cmentarza w Palmirach


Od lewej: Chomik, Grucha, Laska, Sidor, Tiger, Żaba, Loczek, Pasio, Knur